... pewnej soboty dostałam od Myszy zakwas z dokładną instrukcją jak o niego dbać, co do niego mówić i jak sprawić, by jak to ona mówi puścił do mnie bąbla. Do tej pory chleby na zakwasie mi nie wychodziły i podchodziłam do ich robienia raczej z rezerwą, żeby nie powiedzieć, że zaniechałam ponownych prób. Ale zachęcona rozmową przy szklaneczce ginu no i puszczonym przez zakwas bąblu, tego samego wieczora w ciepłym zaciszu mojej kuchni na całą noc pozostawiłam wyrobione przez mruczusia ciasto chlebowe.
Jakże zadowalający był jego widok o pranku pięknie wyrośniętego i pachnącego. Nagrzałam zatem piekarnik, wstawiłam formę i ciesząc się jak dziecko czekałam aż będzie gotowy i zadowoli mieszkańców pieszcząc ich podniebienia przy śniadaniu... po upływie godziny okazalo się jednak, że historia lubi się powtarzać :( Chleb był wyrośnięty i pachnący, ale to jego jedyne zalety. W środku był mokry i kluchowaty i nawet dopiekanie i dosuszanie mu nie pomogło. Rzucając keksówką o podłogę złapałam za telefon, by nawtykać Myszy, że pomimo pięknych opowieści jakimi mnie karmiła poprzedniego wieczora mój chleb nadaje się jedynie do rzucenia przez balkon w nie pierwszej świeżości panów wystających na tyłach całodobowego sklepu. W słuchawce usłyszałam: "To niemozliwe. Ten chleb zawsze wychodzi". Patrzyłam na straszącą mnie z blatu kuchennego kluchę i odpowiedziałam "A jednak!". Ustaliłysmy jednak, że ja nie będę zabijać bogu ducha winnych pijaczków, to coś co miało byc chlebem pokroję i doprawiając ziołami wysuszę na grzanki do zupy a zakwas wyląduje w lodówce na tydzień. Przyszły weekend miał być pod znakiem ponownej rozmowy z zakwasem, wyrabiania ciasta i siedzenia godziny na kuchennej podłodze w wyczekiwaniu kiedy określony dźwięk poinformuje mnie, że to już, że chwila prawdy nadeszła...
Tak tez było i............... Oto On, PIĘKNY, WYROŚNIĘTY, z CHRUPIĄCĄ SKÓRKĄ i nareszcie wystarczająco wysuszony w środku. Jednym słowem IDEALNY!!!! te wszystkie wcześniejsze niepowodzenia wynagrodził mi jego smak, jedzony jeszcze na ciepło z rozpływającym się na kromkach maśle... coś niewiarygodnego! ...
Składniki:
0,5 kg mąki pszennej
400 ml ciepłej wody
1 łyżka soli
1 łyżka cukru
2 łyżki oliwy z oliwek
5 łyżek zakwasu naturalnego (więcej o znakomitym zakwasie przeczytacie tutaj)
tłuszcz do wysmarowania formy (ja stosuję oliwę z oliwek)
opcjonalnie jakieś ziarna czy otręby - ja dodałam otręby pszenne
Wszystkie składniki ciasta włóż do miski i wyrób gładkie ciasto. Ciasto nie może być zbyt wodniste.
Przełóż do formy (keksówki) wysmarowanej tłuszczem oraz wysypanej bułką tartą i przykryty ściereczką odstaw najlepiej na całą noc lub cały dzień - u mnie zawsze stoi minimum 6-8 godzin.
Po tym czasie wsatw do nagrzanego do 180st piekarnika i piecz 1 godzinę.
SMACZNEGO!
ja nie mam do chlebów szczęścia... mi nie wychodzą. Pani jest cudowny !!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kasia
Pani Kasiu mnie też nie wychodziły, proszę mi wierzyć
Usuńale upór i chęć wypracowania metody najlepszej dla dopieszczenia ciasta przyniósł w końcu efekty
teraz w każdą sobotę na śniadanko mam pyszny i cieplutki chlebek :)
No widzisz! Zawsze mówiłam, że trening czyni mistrza. Gratulacje.
OdpowiedzUsuńSmacznego i wpadaj na szklaneczkę ginu kiedy tylko chcesz.
W sieci jest kilka fajnych blogów z przepisami na chleb. To adres jednego z moich ulubionych. http://zapachchleba.blogspot.com/p/spis-tresci.html
OdpowiedzUsuńDobry wieczór!
OdpowiedzUsuńZdania "wyrób na gładkie ciasto" i "nie może być zbyt wodniste" oznaczają, że ciasto ma być zwartą kulką czy "kipać" z łyżeczki przy przenoszeniu do formy...?
Coś mi chyba nie wyszło...
Będę wdzięczna za ratunek, bo przepis bardzo mi się podoba!
nie ma być zwarta kulką, tzn. to nie jest ciasto z którego możemy uformować ręcznie chleb (np takie jakie robimy na cisto drożdżowe) i położyć go na blasze, ale też nie może być tak wodniste by kapać z łyżki.
Usuńmusi być na tyle płynny by można go było bez problemu przelać z miski do formy przy małej pomocy łyżki
należy jednak pamiętać, że im bardziej płynne ciasto tym większe prawdopodobieństwo, że nie wyschnie podczas pieczenia i środek będzie zakalcowaty i mokry
To moja pierwsza próba białego chleba :). Piekę rano. Też mam wrażenie, że ciasto jest za mało "zbite", ale postanowiłam trzymać się przepisu. Dla bezpieczeństwa dodałam sporo płatków. Czy te 10-12godzin ma wyrastać w cieple czy chłodzie? Jaki był błąd przy pierwszej próbie? Bo w opisie jest tylko, że udał się za drugim razem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńlifeblogerka właśnie nie wiem jaki popełniłam błąd, po prostu się nie dopiekł :( nie doszłam do tego dlaczego tak się stało
Usuńu mnie wyrasta przykryty ściereczką zawsze w piekarniku, zimnym ale zamkniętym
jeśli w kuchni masz bardzo zimno możesz nagrzać piekarnik do 30-40st wyłączyć, wstawić chleb, zamknąć i zostawić
no i daj koniecznie znać jak Ci poszło :)
UsuńStoi. W miejscu. Dam mu jeszcze trochę czasu, postawiłam już nawet przy kaloryferze. Ale ciemno to widzę :( a bez wyrośnięcia nie mam co wstawiać. Może to kwestia tego, że nie mam 100letniego zakwasu :)
OdpowiedzUsuńlifeblogerka długość "życia" zakwasu nie powinien tu nic zepsuć
Usuńale tak jak wspominałam na wstępie, ja o idealny chleb walczyłam kilkanaście razy i dopiero z tego przepisu w końcu się udał choć też nie za pierwszym razem...
ważne byś się nie zniechęciła i próbowała dalej, a jak już wyjdzie to nie przestaniesz go piec :)