Jamie Oliver. The Naked Chef
Pewnego
lata tatuś niespodziewanie zakupił wielki telewizor i z dumą ustawił go w naszym
salonie (taki oto niespodziewany prezent). W związku z ogromnym, pięknym i
nareszcie wyraźnym obrazem (PESEL i praca przy komputerze robi swoje, więc dopiero przy
takiej skali widzę wszystko-mam nadzieję J) zapragnęłam
mieć swój prywatny nadajnik Ligi Mistrzów. Zatem po wielodniowych
walkach z człowiekowymi przeciwnikami
zmiany dostawcy telewizji… bo za drogo, bo po co… bo przecież na mecze można do
pubu… itp… itd… doczekałam się nowego pakietu zacnych programów sportowych.
Kiedy jednak rozgrywki się zakończyły a do początku sezonu hiszpańskiej piłki
pozostało ponad dwa miesiące, chcąc ponad wszystko pokazać, że wcześniej wywalczony
pakiet jest potrzebny zaczęłam oglądać wszystkie programy po kolei… na kanałach
sportowych jedynie Tour de France… nuuuuudaaaaaa… i Ci biedni kolarze wiecznie
zgarbieni, swoją posturą przypominający mi ból kręgosłupa wywołany wcześniej
wspomnianym PESELem i siedzącą pracą… skoro nie ma piłki trzeba znaleźć coś związanego
z kuchnią… TAK!!! To jest myśl…
Pewnego dnia zatrzymałam się na jednym z programów kulinarnych, a tam sepleniący koleś wjeżdżający do swojego przedpokoju na skuterze… moja pierwsza
myśl??? Co to ma być? Po co on na tym skuterze i czemu wjeżdża nim do
mieszkania??? Co się później okazało koleś ten na tym przedziwnym jednośladzie to
Jamie Oliver, który przywoził z pobliskich sklepików mnóstwo świeżych i
lokalnych produktów, z których później w swojej małej ale cudownej kuchni
przyrządzał niesamowite dania. Pokazywał jak łączyć smaki, jak w prosty sposób
stworzyć poezję na talerzu. Z początku starałam się zapamiętywać jego rady i
jakieś szczątkowe przepisy, ale po dwóch tygodniach ślęczenia przed telewizorem
okazało się, że prócz ślinotoku wywołanego pięknie wyglądającą pieczenią już
nic nie jestem w stanie zapamiętać. I wtedy zaczęło się zapisywanie i notowanie
wszystkiego co mnie zainteresowało na wszystkim co miałam pod ręką. Niestety minus
tej metody był taki, że karteczki, ścinki i inne rzeczy na których dało się
cokolwiek zapisać po jakimś czasie gdzieś ginęły. Więc jak potrzebowałam rady cudownego
Jamie’go Olivera (bo z czasem stał się dla mnie nauczycielem), a akurat
okazywało się, że żądana karteczka zaginęła zaczynało się szukanie Naked Chef w
necie. Generowało to straty mojego czasu i co najważniejsze niejednokrotnie
powodowało przypalenia na patelni czy w garnku.
Jakież było moje zadowolenie
jak wchodząc do jednej z księgarni zobaczyłam, że w końcu jest!!!!!!!! ONA!!!
PIĘKNA!!! W cudownej twardej okładce, która przedstawiał tego samego uśmiechniętego
chłopaka, który jeździł skuterem po moim mieszkaniu praktycznie każdego
wieczoru. Pomyślałam: „koniec wiecznego szukania porad na niezliczonych
stronach Internetu! Nareszcie będę je wszystkie miała pod ręką!” i nie
zwracając uwagi na jej cenę pognałam do kasy, by już kilka godzin później Jamie
zapoznawał się z półką w mojej kuchni. Przeglądając kartkę za kartką, czytając
każde słowo, przypominałam sobie te wieczory przed telewizorem i moje ulubione
dania. To podczas tych właśnie seansów uczyłam się jak wyluzować kurczaka, jak
przyprawiać mięsa, jak grillować warzywa w piekarniku, w jaki sposób
przyrządzać cudowny makaron, jak w jednym garnku tworzyć poezję i że używanie
ogromnych ilości oliwy z oliwek nie jest takie złe J
Jamie dużo podróżuje i każda jego kolejna książka czy program to dowód, że poza
kuchnią jaką znamy z naszych domów i oczywiście włoską, którą zna każdy istnieją
jeszcze kuchnie hiszpańska, szwedzka, grecka, francuska i wiele innych.
Pokazuje nam, że od czasu do czasu warto odważyć się na ucieczkę od rutyny i poznać
inne kultury kulinarne. W 30 czy 15 minutach Jamie’go pokazuję, że w ciągu
kilku minut można stworzyć coś wspaniale smakującego, że szybkość w kuchni
wcale nie oznacza pogorszenia jakości.
Ja
dzięki Jamie’mu i podróżom w jakie mnie zabierał i zabiera do dziś dzięki swoim programom
zaczęłam swoją kuchnię wykorzystywać do celu, dla którego została stworzona
super się przy tym bawiąc.
Po tylu latach postanowiłam więc podzielić się z Wami moimi ulubionymi
przepisami i stworzyć oddzielną kategorię „Podróże z Jamie’m”.
Mam nadzieję, że będzie się podobało, a sam Jamie nie będzie miał nic przeciwko temu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz