Przyszedł dzień imienin małoletniego a co się z tym wiąże obiad dla rodzinki. Zaproszeni zostali dziadkowie i ciocia. Małoletni prócz sproszenia gości nie wykonał nic więcej tak więc jazda na tak zwanej szmacie spadła na dużoletniego a wymyślenie czegoś co będzie jadalne i wykonanie tego na mnie. Ponieważ podczas przeprowadzki okazało się, że mamy spore zapasy wytrawnego czerwonego wina, które u nas może się co najwyżej popsuć postanowiłam wykorzystać jedno z nich do zamarynowania mięsa, które w rezultacie wyszło bardzo miękkie i kruche. Rodzinka wyszła zadowolona a puste talerze były jedynie potwierdzeniem trafności wyboru potrawy. Polecam wszystkim.